[-] [email protected] 1 points 6 hours ago
[-] [email protected] 1 points 6 hours ago

PO też czeka.

[-] [email protected] 1 points 15 hours ago

Nie panimaju :(

[-] [email protected] 4 points 15 hours ago

Myślę, że ważnym jest to, czy faktycznie za kobieta się oglądasz, gapisz się na nią itd.

Jak masz takie myśli jak masz, to (pomijając wpływ patriarchalnego środowiska, z którego można czerpać mniej lub więcej, ale nie da się uciec od niego całkiem) nie masz na to wpływu: ale masz wpływ na to, czy Twoje myśli zostaną w Twojej głowie, czy pozna je osoba, którą mijasz na ulicy.

[-] [email protected] 2 points 18 hours ago

Też mnie bardzo ciekawi ten artykuł.

[-] [email protected] 1 points 18 hours ago

Jak ja go kurwa nienawidzę.

[-] [email protected] 6 points 18 hours ago

To bardzo ciekawe. Dzięki, że się tym podzieliłeś.

Media społecznościowe kreują poglądy użytkowników, a co za tym idzie: kreują świat.

Kilka osób odpowiada za poglądy milionow, albo i miliardów.

4
submitted 2 days ago by [email protected] to c/[email protected]
  • Warsztat (alternatywne centrum kultury)
  • Ogniwo (księgarnia)
  • No Bones (wege jedzenie)
  • Propaganda (klub punkowy)
  • Papuga (klub LGBT)
  • Food Not Bombs Kraków - (w Warsztat w niedziele od rana gotowanie, a w niedziele o 15 wspólny posiłek dla wszystkich obok Dworca Głównego)
  • DomEQ (queerowy domek)
  • Zwrotnica (dom inicjatyw społecznych)

Bar mleczny (tanie jedzenie):

  • Krakus ul. Limanowskiego 16 (niedaleko byłego getta krakowskiego),
  • Bar mleczny Pod Filarkami ul. Starowiślna 29,
  • Bar mleczny Targowy ul. Daszyńskiego 19, w okolicach miasteczka studenckiego AGHu
  • Bar mleczny Żaczek ul. Czarnowiejska 75. Bar mleczny Flisak ul.Kosciuszki 1 (na przeciwko kultowego Centrum handlowego Jubilat).
4
submitted 3 days ago by [email protected] to c/[email protected]

Ciekawy wywiad. Polecam.

8
submitted 3 days ago by [email protected] to c/[email protected]

PlayTube przestało mi działać. Ściągnąłem CleanTube, ale po 5 minutach odtwarzana treść robi pauzę.

Co polecacie, żeby ściągnąć?

*Wyżej wymienione aplikacje pozwalają na korzystanie z YT bez reklam, a aplikacja działa w tle.

[-] [email protected] 0 points 5 days ago

Dlatego napisałem:

Ma jakieś poglądy, swoją partię i nie zachowuje się jak chorągiewka bez godności.

4
submitted 2 weeks ago by [email protected] to c/[email protected]

Poczta Polska poniosła w tym roku stratę w wysokości 282 mln zł - ustalił portal wnp.pl. Prezes Sebastian Mikosz miał zapowiedzieć dwie tury zwolnień grupowych. Związkowcy obawiają się, że pracę straci ok. 10 tys. pracowników.

Z wewnętrznego komunikatu, który został sporządzony po spotkaniu prezesa Poczty Polskiej Sebastiana Mikosza ze związkowcami z NSZZ "Solidarność" Poczty Polskiej (spotkanie odbyło się 11 czerwca) wynika, że po pierwszych pięciu miesiącach 2024 r. spółka odnotowała stratę w wysokości 282 mln zł - podaje serwis wnp.pl, który dotarł do dokumentu. Według zawartych w komunikacie informacji chwiejna płynność spółki miała zostać zachowana dzięki umowie refundacyjnej, podpisanej w czerwcu z Ministerstwem Aktywów Państwowych.

Zwolnienia grupowe w Poczcie Polskiej?

Poczta Polska informowała 13 czerwca w oficjalnym komunikacie, że otrzyma łącznie ok. 750 mln zł rekompensaty za nierentowne świadczenia świadczone przez Pocztę w latach 2021-2022. "Kwota rekompensaty nie stanowi jednak trwałego remedium na problemy finansowe spółki. Rekompensata pokrywa jedynie już poniesione koszty, nie przekładając się na trwałą poprawę sytuacji firmy" - czytamy.

Według serwisu wnp.pl prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz miał poinformować związkowców, że chce przeprowadzić zwolnienia grupowe w dwóch turach. Pierwsze miałyby rozpocząć się 1 sierpnia 2024 r., a druga tura miałaby ruszyć w przyszłym roku. Ponadto poczta miała również zrezygnować z programu dobrowolnych odejść.

"Proces ma dotyczyć szeroko rozumianego zaplecza biurokratycznego poczty, a nie stanowisk eksploatacyjnych. Planuje się też działania osłonowe, takie jak wygospodarowanie środków na przekwalifikowanie zwalnianych pracowników" - przekazano w komunikacie ze spotkania.

Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz nie wyjaśnił, ile osób i jakie stanowiska zostaną objęte zwolnieniami. Według wnp.pl Mikosz miał powiedzieć podczas spotkania ze związkowcami, że nie podniesie płac o 1000 zł na etat. Miał również zapowiedzieć, że chce jak najszybciej wypowiedzieć Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy.

Tymczasem przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Łączności NSZZ "Solidarność" Wiesław Królikowski wyjaśnił portalowi wnp.pl, że prezes Sebastian Mikosz miał informować podwładnych, że podczas pierwszej fazy zwolnienia grupowe nie przekroczą rocznej liczby naturalnych odejść, których w Poczcie Polskiej jest 4,5-5 tysięcy. Ale jak oceniają związkowcy, prezes musiałby zwolnić ok. 10 tys. osób, aby zwolnienia miały ekonomiczny sens. Donald Tusk o sytuacji w Poczcie Polskiej: Zmiany są konieczne

Premier Donald Tusk komentował w maju kwestię zwolnień w Poczcie Polskiej. - Zmiany są konieczne, bo inaczej padniecie, ale wolałbym, żeby to nie była konfrontacja typu: załoga strajkuje, prezes nie wie, co zrobić, a ja załamuję ręce, tylko żebyśmy wspólnie usiedli i zastanowili się, w jaki sposób wprowadzić zmiany możliwie bez ludzkich strat. A jak będą potrzebne takie bolesne decyzje, to znaleźć sposób łagodzenia skutków - mówił Tusk.

5
submitted 2 weeks ago by [email protected] to c/[email protected]

— Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda nasza praca. Od zdenerwowanych klientów słyszę "ja sobie paczkę nadam w paczkomacie w 20 sekund". Świetnie, ale poczta robi wiele też innych rzeczy — mówi Anna, która od kilkunastu lat pracuje "na okienku". W rozmowie z Onetem opowiada o kolejkach, awanturach o awiza zostawione w skrzynkach i pretensjach o nieczynne stanowiska. Tymczasem nowy zarząd Poczty Polskiej zapowiada kolejną wielką redukcję zatrudnienia i co za tym idzie — dalsze zmniejszenie dostępności placówek.

— Niektórym da się wytłumaczyć, jaka jest sytuacja. Innym nie. "A bo wy jesteście komuną, powinni was zamknąć" — mówią. Słyszymy to szczególnie od młodych osób — opowiada Anna
Jeszcze kilka lat temu Poczta Polska zatrudniała 81 tys. osób. Dziś są to tylko 63 tys. A wkrótce ma być ich jeszcze mniej
— Nie ma zgody na zawieranie nowych umów. Kiedy ktoś idzie na emeryturę albo się zwalania, nie zatrudnia się nikogo w to miejsce. Jest zakaz — tłumaczy Anna. Z trudem przypomina sobie, kiedy w jej placówce pojawił się nowy pracownik
Pracownica pocztowego okienka zdradza, że stara się dyskretnie wypytać starsze osoby, które nagle robią duże przekazy pieniężne, by uchronić je przed oszustwem. Czasem prowadzi to do konfliktów
Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu 

Ludzi na poczcie można podzielić na dwa typy. Pierwszy przychodzi od święta, gdy musi odebrać paczkę albo pismo z urzędu. Drugi jest stałym bywalcem, a poczta to dla niego dużo więcej niż tylko przesyłki. Pierwszy nerwowo przestępuje z nogi na nogę i mieli przekleństwa pod nosem. Drugi czeka ze stoickim spokojem i nie spieszy się, gdy wreszcie nadejdzie jego kolej — podnosząc jeszcze ciśnienie typowi pierwszemu.

Nie jest tajemnicą, że dwa typy mają wiele wspólnego z wiekiem.

— Młodzi klienci chcą być obsłużeni szybko. To się dla nich liczy. Wiedzą, po co przyszli i nie chcą, żeby im zawracać głowę czymś dodatkowym — mówi Onetowi Anna*, która na poczcie pracuje od 20 lat. W tym 18 lat na pierwszej linii, czyli "na okienku".

— Starsze osoby są inne. Przychodzą, owszem, załatwić jakąś sprawę, ale jesteśmy też dla nich doradcami, wsparciem w ich problemach. Pomagamy im wypełniać druki, robimy za nich pewne rzeczy — dodaje. "Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy"

Starsi ludzie chcą też pogadać. Często są samotni. Pracownicy poczty muszą znaleźć dla nich czas. — Nie chodzi o wdawanie się w jakieś plotki, ale wymienienie tych dwóch, trzech zdań. Zapytanie "pani Krysiu, jak się pani dziś miewa?", albo "dalej panią boli to kolano?". Oni wtedy od razu się lepiej czują. I dlatego też do nas przychodzą. To co innego niż w zimnym banku, gdzie pewnie nawet wewnętrzne standardy nie pozwalają na wchodzenie w takie rozmowy — zaznacza Anna.

Poczta jest jednak również dla wielu osób właśnie bankiem albo ubezpieczycielem. Starsi — choć nie tylko — często mają konta w Banku Pocztowym. Przychodzą do placówki, żeby je obsłużyć, wykonać przelew, czy wypłacić pieniądze.

— Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. To nie są rzeczy, które się załatwi w minutę, jak niektórzy by chcieli — opowiada nam pracownica poczty. — "Ja sobie paczkę nadam w paczkomacie w 20 sekund", takie zdania słyszę czasem od sfrustrowanych klientów. Świetnie, ale poczta robi wiele innych rzeczy. Jak przyjdzie klient w sprawie bankowej, zajmuje to 15-20 minut. A kolejka rośnie i zaczynają się nerwy.

— Niektórym da się wytłumaczyć, jaka jest sytuacja. Innym nie. "A bo wy jesteście komuną, powinni was zamknąć" — mówią. Słyszymy to szczególnie od młodych osób, które chciałyby wszystko szybko załatwić. Awanturują się, mówią: "tu nikt nie pracuje, proszę iść po kierownika". I wtedy musimy iść po kierowniczkę, ona musi przyjść i wyjaśniać, że nie ma ludzi do pracy. A kolejka tylko rośnie — mówi Anna. Coraz więcej pustych okienek. A ma być jeszcze gorzej

Ręce do pracy faktycznie są problemem. Jeszcze w 2019 r. Poczta Polska zatrudniała 81 tys. osób. Dziś jest są to tylko 63 tys. A wkrótce ma być ich jeszcze mniej.

Nowy prezes państwowej spółki Sebastian Mikosz podkreśla, że sytuacja finansowa poczty jest dramatyczna. I zapowiada redukcję zatrudnienia. Wakaty po odchodzących pracownikach mają nie być zapełniane. Możliwe są też masowe zwolnienia grupowe. Związki zawodowe ostrzegają, że do końca roku w poczcie może ubyć nawet 10 tys. etatów.

— Bardzo źle się dzieje. Nowy prezes chce całkowicie przekształcić pocztę — mówił niedawno w rozmowie z dziennikarką Onetu Dianą Wawrzusiszyn przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej Piotr Saugut. Związkowcy w połowie maja przeprowadzili strajk. Na razie ostrzegawczy. Biorące w nim udział placówki nie obsługiwały klientów od 8 do 10 rano.

Proces zwijania poczty rozpoczął się jednak już wcześniej. Anna nie może sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz w jej placówce zaczęła pracę nowa osoba. — Może pięć, może 10 lat temu — zastanawia się.

— Jest nas coraz mniej, bo nie ma zgody na zawieranie nowych umów. Kiedy ktoś idzie na emeryturę albo się zwalania, nie zatrudnia się nikogo w to miejsce. Jest zakaz. Umowy na czas określony też nie są przedłużane. Przez to mamy prawdziwy problem z układaniem grafików. Coraz trudniej wziąć urlop, coraz trudniej coś sobie zaplanować.

Anna pracuje w placówce w małym miasteczku na Śląsku. Kiedyś była czynna od 7 do 19. Teraz, z powodu kadrowych braków — tylko od 8.30 do 17.

— Przez te 20 lat nie widzę, żebym miała mniej roboty. Może część rzeczy nie wpisuje się już ręcznie na papier, tylko do komputera, ale przecież to też ktoś musi zrobić — tłumaczy.

— Nie widzę też, żeby było mniej klientów — dodaje. — A liczba okienek jest mniejsza. I jeszcze jedno. Założenie konta, wzięcie kredytu, wybranie ubezpieczenia, wymaga pewnej intymności, spokojnej rozmowy. Kiedy otwarte jest jedno okienko, a za klientem biorącym kredyt stoi kolejka 10 denerwujących się osób, to przecież nie może być o tym mowy. Poniżej płacy minimalnej

Dla Anny praca na poczcie jest pierwszą i jedyną w życiu. Zaczęła, gdy miała 22 lata. Właśnie skończyła studium ekonomiczne i rozglądała się za pracą na wakacje. Do poczty miała przyjść tylko na trzy miesiące.

— Co mnie zatrzymało? Przede wszystkim współpracownicy — mówi 20 lat później. — Poczta to są ludzie i pokochałam tę atmosferę. Miałam szczęście, że w urzędzie, do którego trafiłam, nie jesteśmy numerem kadrowym, tylko kimś ważnym dla naszych bezpośrednich przełożonych. Nasza szefowa mówi, że auto bez kierownicy jeszcze chwilę pojedzie, ale bez kół nie da rady.

I gorzko dodaje, że na poczcie "pracuje się dla ludzi, bo przecież nie dla tych 4 tys. 023 zł". Tyle wynosi podstawa wynagrodzenia brutto Anny i jej koleżanek z placówki. To mniej niż płaca minimalna. Do ustawowego minimum pracownicy poczty dociągają premią (300 zł brutto) przyznawaną za niechorowanie i wysoką jakość pracy. Na rękę wychodzi w sumie niewiele ponad 3 tys. zł.

Jak mówią związkowcy, w Poczcie Polskiej kwotę poniżej płacy minimalnej ma zapisaną w umowie 80 proc. pracowników.

— Premia za wysoką jakość traci w tej sytuacji sens. Bo pracownik i tak musi ją dostać, żeby dobić do płacy minimalnej — tłumaczy Onetowi przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty Robert Czyż. Jak dodaje, zjeżdżanie płac poniżej minimalnej zaczęło się ok. 2020 r. Jego związek od dawna domaga się podwyżek w wysokości 1000 zł brutto, ale zarząd nie chce o tym słyszeć.

— Ludzie czasem się śmieją, że zarabiam jakieś marne grosze. Ale ja jestem dumna z tego, że jestem pocztowcem — mówi nam Anna.

Czytaj także: Pocztowcy grożą strajkiem generalnym. "Nie mamy szczęścia do prezesów" Awantury o awiza w skrzynkach

Szczególnie cieszy ją, gdy uda się dobrze doradzić klientowi. Podpowiedzieć z terminem płatności, czy sposobem załatwienia urzędowej sprawy. Albo ustrzec przed oszustwem.

— Staramy się tego pilnować. Szczególnie kiedy starsza osoba chce przesłać większą kwotę. Dyskretnie pytamy, czy wie, na co idą te pieniądze — tłumaczy Anna.

Przypomina sobie jeden przypadek. Pewna kobieta, która regularnie przychodziła do jej placówki, zaczęła wysyłać spore sumy do Azji. — Za którymś razem spytałam ją, komu to wpłaca. Okazało się, że poznała na portalu społecznościowym pana z zagranicy. Pisał jej, że bardzo potrzebuje tych pieniędzy. Zaczęłam dopytywać, czy jest tego pewna. Obruszyła się. "A co to panią interesuje", odwróciła się na pięcie i wyszła — relacjonuje.

— Za dwa tygodnie przyszła znowu z pytaniem, czy może te przekazy wycofać. Nasza rozmowa dała jej do myślenia i zgłosiła się na policję. Spóźnioną, ale jednak satysfakcję, miałyśmy — dodaje.

Pytamy też o sprawę dla pocztowców trudniejszą, czyli awiza. Czy rzeczywiście listonosze zostawiają je w skrzynkach, nawet nie próbując doręczyć listu osobiście? — Bzdura. W naszym urzędzie na pewno to się nie dzieje — odpowiada Anna.

— Bywa, że przychodzi klient do okienka i krzyczy: "cały dzień byłem w domu, a listonosz zostawił awizo". No dobrze, biorę telefon i dzwonię do listonoszki. "Ale ja tam byłam o 12, dzwoniłam, stałam pod drzwiami". Powtarzam klientowi, a on na to: "aaa faktycznie, bo ja wtedy zszedłem do piwnicy". Albo jakaś pani akurat brała prysznic i nie słyszała dzwonka do drzwi — wspomina sytuacje przy okienku.

— Jeszcze inny klient przyszedł z awanturą, że listonosz mu wszystko awizuje. Zaczęłam dopytywać. Okazało się, że w swoim nowym domu nie ma przy płocie domofonu. Za to ma tabliczkę "uwaga, zły pies". No to nic dziwnego, że listonosz nie chce ryzykować. Listonosz pierwszej pomocy

Rozwój firm kurierskich, paczkomatowy boom i problemy finansowe Poczty Polskiej sprawiają, że w ostatnich tygodniach pojawia się coraz więcej pytań o jej przyszłość. Słychać nawet głosy, że cała instytucja to przeżytek i równie dobrze możemy sobie poradzić bez niej.

— Niech pan sobie wyobrazi, że nagle wyłączają prąd i internet. Mamy wojnę za naszą granicą, różne rzeczy mogą nas spotkać. Jak ludzie mieliby się wtedy komunikować? A gdyby przyszło do akcji mobilizacyjnej, kto doręczy karty mobilizacyjne? — pyta Anna.

— Nie zapominajmy, że listonosze doręczają wielu ludziom renty i emerytury — dodaje. — Nie możemy od wszystkich wymagać zakładania konta. Niejeden emeryt nie wie nawet, jak wygląda karta bankomatowa. Może inaczej jest w dużych miastach, ale ludzie na wsi musieliby jechać 15 albo 20 kilometrów do bankomatu, żeby sobie te pieniądze pobrać.

Anna zwraca też uwagę, że niektóre starsze osoby nie mają przy sobie rodziny. Potrzebują pomocy z opłaceniem rachunków, załatwieniem różnych formalnych spraw. Dostają ją właśnie na poczcie. A listonosze mogą im nawet uratować życie.

— Jedzie dostarczyć emeryturę, nikt nie otwiera. Zaniepokojony jedzie drugi raz i okazuje się, że ktoś leży nieprzytomny z udarem. Mieliśmy wiele takich sytuacji — zaznacza.

— Musimy istnieć, choćby właśnie z tego względu społecznego. Listonosze są potrzebni i my, w okienkach też jesteśmy potrzebni. Nie wyobrażam sobie Polski bez poczty.

4
submitted 2 weeks ago by [email protected] to c/[email protected]

Na poznańskiej Wildzie.

Sprawa pojawiła się jako jeden z wątków poruszanych na facebookowej Nieformalnej Grupie Wildeckiej. Jacek, jeden z mieszkańców Wildy napisał, że dowiedział się o planowanym przeniesieniu listonosza Tomasza w inny rejon. - Pracuje tu już ponad 17 lat. Jest lubiany i szanowany. Solidny, uprzejmy, pomocny i punktualny. Nic nie stanowi dla niego problemu. Mam nadzieję, że ktoś kto podjął decyzję o jego przeniesieniu przeczyta ten tekst i przemyśli swoją decyzję. Listonosz to bowiem nie tylko doręczyciel poczty. To ktoś pomiędzy lekarzem a powiernikiem. To ktoś na kogo się czeka. To ktoś z kim, szczególnie osoby starsze i samotne mogą choć przez chwilę porozmawiać. To ktoś, kto dla wielu staje się łącznikiem ze światem zewnętrznym - pisze. - Nie należy również zapominać, że listonosz poznaje zwyczaje mieszkańców swojego rejonu. Im dłużej w nim pracuje tym staje się skuteczniejszy. Ergo, tym lepszym jest przedstawicielem Poczty Polskiej. Poddaję to pod rozwagę decydentowi z UP nr.5 i żywię nadzieję, że zweryfikuje swoją decyzję. Dla dobra Poczty Polskiej, Pana Tomka i nas wszystkich, mieszkańców jego rejonu - dodaje.

Pod postem pojawiło się już ponad 200 reakcji i ponad 70 komentarzy. W wielu z nich można przeczytać, że pan Tomek faktycznie jest bardzo lubiany w swoim rejonie. Internauci zwracają uwagę, że nie jest to jedyna przenoszona osoba - Poczta Polska ma obecnie reorganizować rejony i taki los ma spotkać także innych pracowników dostarczających listy.

Mieszkańcy przygotowali petycję do Poczty Polskiej z prośbą o to, by pan Tomek został w swoim aktualnym rejonie. Można ją podpisać TUTAJ. W jednym z punktów na Wildzie jest też papierowa wersja petycji (na Rynku Wildeckim u Pana z garnkami i kocami - jak poinformowano na FB).

3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

W ocenie wydarzeń historycznych niezwykle ważny jest ich kontekst i poznanie perspektywy różnych uczestników opisywanych zdarzeń. Polska historia najnowsza boryka się często z polityzacją i mitologizacją swojej przeszłości. Zapraszamy na rozmowę z Piotrem Majewskim, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Tym razem zastanowimy się czy w stosunku do wojny polsko-bolszewickiej, wybuchu II wojny światowej czy konferencji w Jałcie, możemy mówić o „zdradzie Zachodu”?

4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Wyrażenie Homo Sovieticus po raz pierwszy pojawiło się w latach sześćdziesiątych XX wieku na Zachodzie, ale na dobre do języka weszło w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych za sprawą rosyjskich emigrantów – m.in. Aleksandra Zinowiewa i Michaiła Hellera. W Polsce to sformułowanie kojarzymy często z osobą ks. Józefa Tischnera, który poświęcił dwa artykuły problemowi człowieka sowieckiego. Kim był Homo Sovieticus? Jakie cechy go charakteryzują? Czy obecnie jest jedynie tworem pojęciowym?

Zapraszamy do wysłuchania i obejrzenia rozmowy z Jędrzejem Piekarą, doktorantem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, autorem książki Polskie wątki w życiu Michaiła Hellera (2021).

[-] [email protected] 7 points 1 month ago

JDG to najczęściej jedna z form umowy o gówno, tj. śmieciowego zatrudnienia.

3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Potrzebuję pomocy w instrukcji tego, jak zrobić przelew międzynarodowy w Arion Banki. Poradniki internetowe nie pomagają.

Czy ktoś z Was ma konto lub zna kogoś, kto ma konto w tym banku i mógłby podpowiedzieć?

12
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Facebook kasuje bez ostrzeżenia posty lokalnych mediów, linkujące do artykułów o bieżących wydarzeniach czy rocznicach. – Cała sytuacja jest bardzo szkodliwa dla wydawców lokalnych. Post oznaczony jako spam oznacza spadek zasięgu całego fanpage – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Patryk Ślęzak ze Stowarzyszenia Mediów Lokalnych.

Czytaj więcej na: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/facebook-usuwa-wpisy-lokalnych-mediow-blad-algorytmu

8
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Ekonomia Daru to koncepcja ekonomiczna, która opiera się na idei współpracy, bezinteresowności i dzielenia się zasobami bez użycia pieniędzy. Jest to alternatywny model gospodarczy, który kontrastuje z tradycyjnymi rynkami opartymi na wymianie handlowej i pieniądzu. W Ekonomii Daru ludzie angażują się we wzajemne dzielenie się dobrami, usługami, umiejętnościami oraz czasem, w duchu wzajemnej pomocy i współdziałania. Chociaż może to być postrzegane jako utopijne podejście do gospodarki, Ekonomia Daru posiada wiele interesujących aspektów, które warto zrozumieć i przeanalizować. W artykule tym postaram się opowiedzieć o niej, o jej związkach z permakulturą oraz o moich osobistych doświadczeniach z tą ekonomią.

Ekonomia Daru, pod różnymi nazwami, jest obecna w różnych kulturach i społecznościach od wieków, dlatego trudno jednoznacznie wskazać konkretną osobę, która pierwsza ją opisała czy zaproponowała. Koncept Ekonomii Daru jest głęboko zakorzeniony w tradycyjnych społeczeństwach pierwotnych i rdzennych, gdzie dzielenie się zasobami, darowizny i wzajemne wspieranie się było powszechną i niezbędną aby przeżyć praktyką.

W naukowym kontekście Ekonomia Daru była rozważana przez różnych badaczy i antropologów. Jednym z wczesnych badaczy, którzy zajmowali się tym tematem, był Marcel Mauss, francuski socjolog i etnolog pochodzenia żydowskiego. W 1925 roku opublikował on swoją pracę „Esej o darowiznach”, w której analizował praktyki daru w różnych kulturach i związek między dawaniem, przyjmowaniem a utrzymaniem więzi społecznych. Mauss przedstawił teorię, że darowizny nie są tylko aktami altruizmu, ale mają złożone implikacje społeczne i ekonomiczne.

Kolejnym ważnym badaczem, który wpłynął na rozwój teorii Ekonomii Daru, był Bronisław Malinowski, polski antropolog, który badał społeczeństwa tubylcze na Wyspach Trobriandzkich w Melanezji. W swoich pracach opisał gospodarkę tubylczą opartą na wymianie darów w postaci naszyjników z morskich muszli i wzajemnej pomocy, co stanowiło fundament ich wspólnoty.

4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Zgoda na wykorzystanie wizerunku jest w wielu sytuacjach niezbędna, szczególnie w świecie, w którym obrazy są łatwo dostępne. Jak ją prawidłowo uzyskać i udokumentować oraz jakie są potencjalne konsekwencje jej braku?

Z tego artykułu dowiesz się:

Czym jest zgoda na wykorzystanie wizerunku?
Jakie przepisy opisują rozpowszechnianie wizerunku?
Czym różni się zgoda na wykorzystanie wizerunku od zgody na jego publikację?
W jakich sytuacjach zgoda na wykorzystanie wizerunku jest wymagana?
W jakich sytuacjach zgoda na wykorzystanie wizerunku nie jest wymagana?
Jak wycofać zgodę na wykorzystanie wizerunku?
Jak wyglądają szablony zgody na wykorzystanie wizerunku?
[-] [email protected] 11 points 7 months ago

Widziałem już trochę dziwnych zachowań różnych ludzi na budowach. Nie zdziwiłbym się, gdyby to była samowolka.

Dla przykładu (ale to tylko jeden z przykładów, niestety): pracowałem kiedyś jako dekarz z drugim pracownikiem. Mieliśmy płacone od godziny i na obiekcie, na którym robiliśmy, byliśmy sami. Mieliśmy do zrobienia wymianę ale kominiarskich z drewnianych (demontaż i zniesienie) na stalowe (wniesienie i montaż). Mieliśmy liny, szelki i wszystko co potrzebne, by założyć stanowisko wysokościowe i wykonać te prace w miarę bezpiecznie.

Ja tam pracowałem kilka dni, współpracownik był dużo bardziej doświadczony. Po śniadaniu mówię coś w stylu:

  • No to zakładamy stanowisko i będziemy powoli działać, nie?
  • ee tam, bez stanowiska.
  • jak to bez? Czemu?
  • ee, to szkoda czasu.
  • jak nie będzie stanowiska, to ja nie wejdę na dach.
  • No to będziesz mi podawał przez właz dachowy.

I faktycznie: stanowiska nie zrobił i chodził bez żadnego zabezpieczenia po tym stromym dachu. Znosił mi stare ławy do włazu, potem odbierał nowe, nosił je po dachu i montowal.

Pamietam, Ze jak szedłem na dwor po kolejne ławy, to kobieta robiła zdjęcia/film, bo nie mogła uwierzyć. Może gdzieś w internety to trafiło.

Mój kompan miał wtedy dziewczynę, która była w ciąży z nim. W tym czasie, mając płacone od godziny, chodził bez zabezpieczenia po dachu kilkupietrowego bloku, bo szkoda czasu na robienie stanowiska.

Jak to wytłumaczysz? Ja nie potrafię.

[-] [email protected] 7 points 10 months ago

No i dobrze. Niech sperdalają :)

view more: next ›

dj1936

joined 4 years ago
MODERATOR OF