1
9
submitted 8 months ago* (last edited 7 months ago) by [email protected] to c/[email protected]

Dni ustawowo wolne od pracy 2024 przypadają:

1 stycznia (poniedziałek) – Nowy Rok,
6 stycznia (sobota) – Trzech Króli,
31 marca (niedziela) – Wielkanoc,
1 kwietnia (poniedziałek) – Poniedziałek Wielkanocny,
1 maja (środa) – Święto Pracy,
3 maja (piątek) – Święto Konstytucji 3 Maja,
19 maja (niedziela) – Zielone Świątki,
30 maja (czwartek) – Boże Ciało,
15 sierpnia (czwartek) – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny,
1 listopada (piątek) – Wszystkich Świętych,
11 listopada (poniedziałek) – Narodowe Święto Niepodległości,
25 grudnia (środa) – pierwszy dzień Bożego Narodzenia,
26 grudnia (czwartek) – drugi dzień wolny Bożego Narodzenia.

Za święto Trzech Króli w 2024 roku przysługuje Ci dodatkowy dzień wolny od pracy, który musisz wykorzystać do końca okresu rozliczeniowego. Dzieje się tak, ponieważ pracobiorca jest zobowiązany do udzielenia Ci dnia wolnego od pracy za święto przypadające w sobotę.

styczeń (168 h) – 21 dni pracujących, 10 dni wolnych,
luty (168 h) – 21 dni pracujących, 8 dni wolnych,
marzec (168 h) – 21 dni pracujących, 10 dni wolnych,
kwiecień (168 h) – 21 dni pracujących, 9 dni wolnych,
maj (160 h) – 20 dni pracujących, 11 dni wolnych,
czerwiec (160 h) – 20 dni pracujących, 10 dni wolnych,
lipiec (184 h) – 23 dni pracujące, 8 dni wolnych,
sierpień (168 h) – 21 dni pracujących, 10 dni wolnych,
wrzesień (168 h) – 21 dni pracujących, 9 dni wolnych,
październik (184 h) – 23 dni pracujące, 8 dni wolnych,
listopad (152 h) – 19 dni pracujących, 11 dni wolnych,
grudzień (160 h) – 20 dni pracujących, 11 dni wolnych.
2
5
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]
3
16
submitted 1 month ago* (last edited 1 month ago) by [email protected] to c/[email protected]

Lewiatan narzeka więc prawo dobre

4
3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]
5
7
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3978486

Akcje Intela spadły w ciągu nocy o około 30%, zmniejszając kapitalizację rynkową firmy o około 39 miliardów dolarów od czasu pojawienia się pogłosek o zbliżających się zwolnieniach. Niszczycielskie wyniki pojawiły się po tym, jak gigant chipowy zgłosił stratę za drugi kwartał, narzekał na problemy z wydajnością procesora Meteor Lake, przedstawił skromne prognozy biznesowe na kilka następnych kwartałów i ogłosił plany zwolnienia 15 000 osób na całym świecie.

6
7
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Niedorzneczne sugestie, że to na niekorzyść pracowników, ale chwilowo nie mam lepszego źródła.

7
3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

My, Pracownicy Opieki: opiekunki i opiekunowie, pielęgniarki, rehabilitanci, terapeuci, pracownicy socjalni, pracownicy kuchni i personel sprzątający oraz pozostali pracownicy publicznych i prywatnych domów pomocy społecznej i opieki długoterminowej, od lat jesteśmy zaniedbywani, jeśli chodzi o warunki pracy i płacy. Pracujemy ponad siły, bo w placówkach brakuje personelu. Mimo tego, z poświęceniem dbamy o zdrowie i godne życie naszych podopiecznych.

Dlatego chcemy zmian i domagamy się:

  • Szkoleń żeby wszyscy pracownicy opieki byli szkoleni w jednolitym bazowym standardzie niezależnie od systemu, w którym wykonywana będzie praca opiekuńcza czy nazwy stanowiska pracy w poszczególnej placówce. Standard powinien zawierać, oprócz elementów związanych z opieką, także obowiązkowe szkolenia BHP oraz znajomość j. polskiego dla wszystkich pracowników opieki
  • Powołania/stworzenia bazowego zawodu opiekuna zakończonego egzaminem państwowym, potwierdzającym kwalifikacje do wykonywania zawodu opiekuńczego
  • Godnych płac wprowadzenia minimalnego wynagrodzenia dla pracowników opieki w wysokości 6153,71 zł od dnia 1 stycznia 2025 r. i powiązanego w przyszłości ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce narodowej

To pierwszy krok szerszej kampanii związku.

8
3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Pracujemy nad reformą Państwowej Inspekcji Pracy. Stawiamy przede wszystkim na prewencję. Umieścimy zapis, że podczas pierwszej kontroli co do zasady nie będziemy karać. Chcemy też otworzyć się na kontrole prowadzone zdalnie – poinformował PAP główny inspektor pracy Marcin Stanecki.

Główny inspektor pracy w wywiadzie dla PAP mówił m.in. o reformie Państwowej Inspekcji Pracy, możliwości przekształcania przez inspektorów umów cywilnoprawnych w umowy o pracę, o kontrolach zdalnych i potrzebie regulacji warunków pracy w wysokiej temperaturze. Poinformował także, jak przebiega proces zwolnień grupowych w polskich firmach. reklama

PAP: Co jest największą bolączką w funkcjonowaniu Państwowej Inspekcji Pracy?

Główny inspektor pracy Marcin Stanecki: Największą jest zbyt mała liczba inspektorów pracy. Obecnie pracuje ich około 1500. Ta liczba zmniejszała się w ostatnich latach. Nasza kadra się starzeje. Do tego dochodzą urlopy wypoczynkowe, zwolnienia lekarskie, co powoduje, że mamy zbyt małą liczbę inspektorów w stosunku do wykonywanych zadań.

Drugą bolączką jest kwestia wynagrodzeń. Nie da się dzisiaj pozyskać za niewielkie pieniądze fachowców na rynku. Na początku lat dwutysięcznych, kiedy starałem się o pracę inspektora, było 10 osób chętnych na jedno miejsce. Czekałem 2,5 roku, żeby mnie dopuszczono do wstępnej kwalifikacji na inspektora pracy. Kiedyś była zatem bardzo duża selekcja. Teraz są ogłoszenia na stanowisko inspektora pracy i nie ma chętnych, a osoby, które przychodzą, mają oczekiwania finansowe zdecydowanie przekraczające możliwości budżetowe Państwowej Inspekcji Pracy. A bez inspektorów nie ma tej instytucji.

Stan Państwowej Inspekcji Pracy jest niezadawalający, ale ja mam ambitny plan i nadzieję, że uda nam się ją odbudować.

PAP: Ile średnio wynoszą zarobki inspektorów? Produkty finansowe Produkt Kwota zł Okres miesięcy

M.S.: Jesteśmy po podwyżkach, bo udało mi się w pierwszych dniach po objęciu stanowiska podpisać porozumienie w tej sprawie. Po przyznanych 20-procentowych podwyżkach przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto według angaży (wraz z premią pracowników obsługi) pracowników PIP wyniesie 9500 zł brutto. Wynagrodzenie młodszych inspektorów – 7300 zł brutto (bez dodatku stażowego). Przy czym trzeba pamiętać, że zanim uzyska się uprawnienia inspektora, należy odbyć około roczną aplikację.

PAP: Jak długo trzeba czekać na kontrolę inspektora po zgłoszeniu skargi indywidualnej?

M.S.: Najgorsza sytuacja jest w Warszawie, gdzie czas oczekiwania na rozpatrzenie skargi jest wielomiesięczny. Tu niestety liczba skarg zdecydowanie przewyższa możliwości inspektorów. Statystycznie mamy 60 tys. kontroli rocznie i 1500 inspektorów. Bez większej liczby pracowników nie jesteśmy w stanie rozpatrywać skarg w ustawowym terminie 30 dni.

PAP: Przygotowuje pan jednak kompleksową reformę, która ma usprawnić działania Państwowej Inspekcji Pracy. Na jakim etapie jest projekt ustawy w tej sprawie?

M.S.: Mogę potwierdzić, że pracujemy nad reformą Państwowej Inspekcji Pracy. Na jakim jest etapie? Jeszcze szlifujemy projekt w uzgodnieniach inspekcyjnych, bo poza tym, że powołaliśmy specjalny zespół, to rozesłaliśmy wstępny projekt do okręgowych inspektoratów pracy w celu konsultacji. Zbieramy uwagi, jest ich bardzo dużo.

Mam nadzieję, że we wrześniu przekażemy projekt do Rady Ochrony Pracy. Trzeba jednak pamiętać, że Państwowa Inspekcja Pracy nie ma inicjatywy legislacyjnej, dlatego proponowane rozwiązania skierujemy do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

PAP: Co będzie główną osią reformy PIP?

M.S.: Ten projekt jest bardzo nowoczesny. Dostosowuje Państwową Inspekcję Pracy do standardów XXI w. W przestrzeni medialnej najczęściej mówi się o tym, że chcemy większych kar i szerszych uprawnień, ale ja zawsze odpowiadam, że stawiamy przede wszystkim na prewencję. To ona będzie wskazana w artykule pierwszym ustawy, obok nadzoru i kontroli.

Dla przeciętnej osoby Państwowa Inspekcja Pracy to organ o charakterze represyjnym. My chcemy pokazać, że ma ona dwa oblicza. To nie jest tylko karanie, ale również działania prewencyjno-promocyjne w zakresie bhp i prawnej ochrony pracy. Wykonujemy mnóstwo działań o charakterze prewencyjnym, które gdzieś nikną. Organizujemy webinary, konferencje naukowe, szkolenia i wieloletnie kampanie dotyczące bezpieczeństwa. W trakcie kontroli inspektorzy nie tylko karzą, ale też bardzo często udzielają porad.

Dlatego w projekcie chcemy umieścić zapis, że podczas pierwszej kontroli co do zasady nie będziemy karać. To nowość. Przedsiębiorcy będą mogli zaprosić inspektora pracy, żeby udzielił im rad i wskazówek. Dostaną audyt z zakresu prawnej ochrony pracy. Taka kontrola będzie dla pracodawcy bezpłatna i również co do zasady w razie stwierdzenia naruszeń inspektor nie będzie karał.

Chcemy też otworzyć się na kontrole prowadzone zdalnie. To będzie duże ułatwienie i dla pracodawców, i dla nas. W tym celu chcemy wprowadzić m.in. elektroniczną legitymację inspektora i podpisywanie protokołu kwalifikowanym podpisem zamiast ręcznego i osobistego podpisywania przez podmiot kontrolowany.

PAP: A co z wprowadzeniem nowych uprawnień dla inspektorów, np. z możliwością przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę?

M.S.: W projekcie, nad którym pracujemy, rzeczywiście jest możliwość przekształcania umów. Niezależnie od tego, czy uda się to przeprowadzić, to musimy jako kraj wdrożyć w ciągu dwóch lat dyrektywę platformową. Trzeba będzie wyposażyć inspektorów w narzędzia, które pozwolą im przekształcać umowy cywilnoprawne zawarte w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy w umowy o pracę. Ta kwestia jest więc przesądzona przez konieczność wdrożenia dyrektywy.

Chcę jednak podkreślić, że mówimy tylko o umowach zawartych w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy. Nie likwidujemy umów cywilnoprawnych i nie chcemy ograniczać swobody umów. Nagłówki w mediach informujące, że Państwowa Inspekcja Pracy zlikwiduje wszystkie umowy cywilnoprawne są zdecydowanie nieprawdziwe.

PAP: W jakich sytuacjach będzie możliwe przekształcanie umów?

M.S.: Na przykład wtedy, gdy inspektor pracy ustali w sposób niebudzący wątpliwości, że praca, którą wykonuje osoba zatrudniona na podstawie umowy cywilnoprawnej, spełnia warunki pracy świadczonej na podstawie umowy o pracę. Chodzi o zbadanie, co jest najbardziej charakterystyczne dla stosunku pracy, czyli podmiot, który zatrudnia zleceniobiorcę, wydaje mu polecenia, które zleceniobiorca musi wykonywać we wskazanym miejscu i czasie. To są elementy przesądzające o cechach stosunku pracy.

PAP: Uważa pan, że zaostrzenie kar za łamanie przepisów prawa pracy jest potrzebne?

M.S.: Wysokość kar musi się zmienić. Większość pracodawców jest uczciwa, są jednak firmy, które kompletnie nie przestrzegają prawa, a mandat 1000 zł nie robi na nich wrażenia. Zobaczmy, że mandaty za naruszenie przepisów prawa o ruchu drogowym są już bardzo surowe i działają odstraszająco na wielu kierujących. A przecież my też dbamy o bezpieczeństwo i życie pracowników. Jako inspektor wykonywałem czynności w związku z dwoma wypadkami śmiertelnymi i każdy odchorowałem. Okoliczności i skutki każdego z nich na długo pozostały mi w pamięci.

Aby takim nieszczęściom zapobiegać, inspektor musi mieć odpowiednie narzędzia. Tymczasem zdarzają się sytuacje, kiedy pracodawca mówi do inspektora, żeby szybko znalazł jakąś nieprawidłowość, on zapłaci 1000 zł i koniec kontroli. To absolutny brak szacunku dla prawa. Nie da się uniknąć podwyższenia kar, jeśli Państwowa Inspekcja Pracy ma być skuteczna.

PAP: W ostatnim czasie coraz więcej słychać o zwolnieniach grupowych w firmach w Polsce. Czy do PIP wpływają sygnały o nieprawidłowościach w tym zakresie?

M.S.: Powiedzmy sobie wprost, że ustawa o tak zwanych zwolnieniach grupowych jest bardzo sformalizowana i nakłada na pracodawców wiele obowiązków. Oznacza to, że istnieje ryzyko niedopatrzenia czy naruszenia procedury ze strony firm. Do nas wpływają skargi o charakterze indywidualnym. Pracodawca musi opracować kryteria doboru pracowników do zwolnienia, a pracownicy często uważają, że to nie oni powinni być do tego wskazani. Podnoszą, że kryteria są nieobiektywne i nierzetelne. To są proste, subiektywne skargi. Pracownik uważa, że to nie on powinien być zwolniony, tylko kolega, który jest mniej wydajny. Takie skargi najtrudniej zweryfikować, bo inspektor nie jest w stanie ocenić, czy pan Janek lub pan Karol bardziej się angażowali w pracę.

PAP: Skarg tego typu jest teraz więcej niż w poprzednich latach?

M.S.: Nie, liczba skarg w tym zakresie utrzymuje się na stałym poziomie, ale rzeczywiście rozważamy weryfikację procesu zwolnień grupowych jako jednego z tematów kontrolnych.

PAP: Kiedy praca w wysokich temperaturach zostanie uregulowana w przepisach?

M.S.: Są przygotowane propozycje zmian. Pracujemy nad nimi wspólnie z ministerstwem pracy i CIOP-em. Do inspekcji wpływają skargi dotyczące wysokich temperatur. Myślę, że projekt w tej sprawie ujrzy światło dzienne pod koniec lipca lub na początku sierpnia.

Proszę jednak pamiętać, że nie jesteśmy na "zupełnej pustyni" w zakresie przepisów dotyczących upałów. Jest rozporządzenie o profilaktycznych posiłkach i napojach. Mamy też zapis w ogólnych przepisach BHP, który mówi, że stanowiska pracy znajdujące się na zewnątrz pomieszczeń powinny być tak usytuowane i zorganizowane, aby pracownicy byli chronieni przed zagrożeniami związanymi w wysoką temperaturą. Ponadto pracodawca może w takiej sytuacji skrócić czas pracy lub wprowadzić dodatkowe przerwy.

PAP: Czy pana zdaniem kultura pracy w Polsce zmieniła się na lepsze?

M.S.: Zdecydowanie tak. Jeszcze parę lat temu nikt nie słyszał o środowych pizzach, lodowych wtorkach, dniach owocowych. Nie było tylu benefitów. Praca zdalna też jest czymś, bez czego nie ma rozmowy z młodym człowiekiem. Pamiętam, jak wiele lat temu widziałem ludzi na budowach, którzy chodzili w łachmanach – najgorszych ubraniach, aby je doniszczyć w pracy. Teraz jak się pojedzie na targi SAWO, to odzież robocza niczym nie różni się od odzieży sportowej. Są kurtki, które mają ogrzewanie – naciska się przycisk i kurtka ogrzewa. Z drugiej strony są też kamizelki chłodzące. To olbrzymi postęp.

Pracodawcy przykładają coraz wielką wagę do tego, by pracownik był zdrowy, nie zrobił sobie krzywdy i mógł wydajnie pracować, a to przynosi korzyść obu stronom. Bardzo się cieszę, że tak wiele firm zdaje sobie sprawę z tego, że pracownik jest największą wartością. (PAP)

Rozmawiała Karolina Kropiwiec

9
3
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3927151

Ponad 160,000 aktorów i aktorek dubbingowych odmówi pracy w projektach głównych wydawnictw w ramach strajku zorganizowanego przez SAF-AFTRA, jeden z największych związków zawodowych w branży.

10
14
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

W ramach nowego globalnego badania, przeprowadzonego we współpracy z The Upwork Research Institute, przeprowadzono wywiady z 2500 globalnymi dyrektorami zarządzającymi, pracownikami pełnoetatowymi i freelancerami. Wyniki pokazują, że optymistyczne oczekiwania dotyczące wpływu sztucznej inteligencji nie pokrywają się z rzeczywistością, z którą boryka się wielu pracowników. W badaniu zidentyfikowano rozdźwięk między wysokimi oczekiwaniami menedżerów a rzeczywistymi doświadczeniami osób pracujących z AI.

Pomimo tego, że 96% kadry zarządzającej oczekuje, że sztuczna inteligencja zwiększy produktywność, badanie ujawnia, że 77% pracowników korzystających ze sztucznej inteligencji twierdzi, że zwiększyła ona ich obciążenie pracą i stworzyła wyzwania w osiągnięciu oczekiwanego wzrostu produktywności. Sztuczna inteligencja nie tylko zwiększa obciążenie pracowników pełnoetatowych, ale także ogranicza produktywność i przyczynia się do wypalenia zawodowego.

Co gorsza, prawie połowa (47%) pracowników korzystających ze sztucznej inteligencji twierdzi, że nie wie, jak osiągnąć wzrost produktywności, którego oczekują ich pracodawcy, a 40% uważa, że ich firma wymaga od nich zbyt wiele, jeśli chodzi o sztuczną inteligencję. Pracownicy odczuwają presję związaną z rosnącymi wymaganiami dotyczącymi produktywności, a jeden na trzech pełnoetatowych pracowników twierdzi, że prawdopodobnie zrezygnuje z pracy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy z powodu przepracowania i wypalenia. Większość globalnej wyższej kadry zarządzającej (81%) przyznaje, że w ciągu ostatniego roku zwiększyła wymagania wobec swoich pracowników. W związku z tym 71% pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin jest wypalonych, a 65% twierdzi, że zmaga się z wymaganiami pracodawcy dotyczącymi ich produktywności.

11
4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Od początku 2025 roku planowane jest podniesienie płacy minimalnej do 4626 zł. Ta podwyżka może być ostatnią tak znaczącą zmianą. Unia Europejska wkrótce narzuci nowe zasady ustalania minimalnego wynagrodzenia, co potencjalnie może być korzystne dla przedsiębiorców.

12
4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]
13
5
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

cross-postowane z: https://lemmit.online/post/3500814

This is an automated archive made by the Lemmit Bot.

The original was posted on /r/polska by /u/-NewYork- on 2024-07-24 10:01:20+00:00.

14
2
submitted 1 month ago* (last edited 1 month ago) by [email protected] to c/[email protected]

Rząd utrzyma minimalną pensję na dotychczasowym poziomie, jeśli uzna, że podwyżki z poprzednich lat były nadmierne – wynika z założeń projektu ustawy. Pracodawcy muszą się liczyć z surowszymi karami za spóźnianie się z wypłatą - czytamy w środowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".

15
5
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Cześć, dzisiaj gotując się na twardo przy 34 stopniach w cieniu zacząłem zauważać że w Polsce najwyższy czas wprowadzić siestę popołudniową, umożliwiającą przeczekanie najgorszych upałów. Czy są jakieś przeciwwskazania, których nie zauważam, a może cały pomysł jest do kitu?

16
4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Poczta Polska poniosła w tym roku stratę w wysokości 282 mln zł - ustalił portal wnp.pl. Prezes Sebastian Mikosz miał zapowiedzieć dwie tury zwolnień grupowych. Związkowcy obawiają się, że pracę straci ok. 10 tys. pracowników.

Z wewnętrznego komunikatu, który został sporządzony po spotkaniu prezesa Poczty Polskiej Sebastiana Mikosza ze związkowcami z NSZZ "Solidarność" Poczty Polskiej (spotkanie odbyło się 11 czerwca) wynika, że po pierwszych pięciu miesiącach 2024 r. spółka odnotowała stratę w wysokości 282 mln zł - podaje serwis wnp.pl, który dotarł do dokumentu. Według zawartych w komunikacie informacji chwiejna płynność spółki miała zostać zachowana dzięki umowie refundacyjnej, podpisanej w czerwcu z Ministerstwem Aktywów Państwowych.

Zwolnienia grupowe w Poczcie Polskiej?

Poczta Polska informowała 13 czerwca w oficjalnym komunikacie, że otrzyma łącznie ok. 750 mln zł rekompensaty za nierentowne świadczenia świadczone przez Pocztę w latach 2021-2022. "Kwota rekompensaty nie stanowi jednak trwałego remedium na problemy finansowe spółki. Rekompensata pokrywa jedynie już poniesione koszty, nie przekładając się na trwałą poprawę sytuacji firmy" - czytamy.

Według serwisu wnp.pl prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz miał poinformować związkowców, że chce przeprowadzić zwolnienia grupowe w dwóch turach. Pierwsze miałyby rozpocząć się 1 sierpnia 2024 r., a druga tura miałaby ruszyć w przyszłym roku. Ponadto poczta miała również zrezygnować z programu dobrowolnych odejść.

"Proces ma dotyczyć szeroko rozumianego zaplecza biurokratycznego poczty, a nie stanowisk eksploatacyjnych. Planuje się też działania osłonowe, takie jak wygospodarowanie środków na przekwalifikowanie zwalnianych pracowników" - przekazano w komunikacie ze spotkania.

Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz nie wyjaśnił, ile osób i jakie stanowiska zostaną objęte zwolnieniami. Według wnp.pl Mikosz miał powiedzieć podczas spotkania ze związkowcami, że nie podniesie płac o 1000 zł na etat. Miał również zapowiedzieć, że chce jak najszybciej wypowiedzieć Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy.

Tymczasem przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Łączności NSZZ "Solidarność" Wiesław Królikowski wyjaśnił portalowi wnp.pl, że prezes Sebastian Mikosz miał informować podwładnych, że podczas pierwszej fazy zwolnienia grupowe nie przekroczą rocznej liczby naturalnych odejść, których w Poczcie Polskiej jest 4,5-5 tysięcy. Ale jak oceniają związkowcy, prezes musiałby zwolnić ok. 10 tys. osób, aby zwolnienia miały ekonomiczny sens. Donald Tusk o sytuacji w Poczcie Polskiej: Zmiany są konieczne

Premier Donald Tusk komentował w maju kwestię zwolnień w Poczcie Polskiej. - Zmiany są konieczne, bo inaczej padniecie, ale wolałbym, żeby to nie była konfrontacja typu: załoga strajkuje, prezes nie wie, co zrobić, a ja załamuję ręce, tylko żebyśmy wspólnie usiedli i zastanowili się, w jaki sposób wprowadzić zmiany możliwie bez ludzkich strat. A jak będą potrzebne takie bolesne decyzje, to znaleźć sposób łagodzenia skutków - mówił Tusk.

17
6
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

— Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda nasza praca. Od zdenerwowanych klientów słyszę "ja sobie paczkę nadam w paczkomacie w 20 sekund". Świetnie, ale poczta robi wiele też innych rzeczy — mówi Anna, która od kilkunastu lat pracuje "na okienku". W rozmowie z Onetem opowiada o kolejkach, awanturach o awiza zostawione w skrzynkach i pretensjach o nieczynne stanowiska. Tymczasem nowy zarząd Poczty Polskiej zapowiada kolejną wielką redukcję zatrudnienia i co za tym idzie — dalsze zmniejszenie dostępności placówek.

— Niektórym da się wytłumaczyć, jaka jest sytuacja. Innym nie. "A bo wy jesteście komuną, powinni was zamknąć" — mówią. Słyszymy to szczególnie od młodych osób — opowiada Anna
Jeszcze kilka lat temu Poczta Polska zatrudniała 81 tys. osób. Dziś są to tylko 63 tys. A wkrótce ma być ich jeszcze mniej
— Nie ma zgody na zawieranie nowych umów. Kiedy ktoś idzie na emeryturę albo się zwalania, nie zatrudnia się nikogo w to miejsce. Jest zakaz — tłumaczy Anna. Z trudem przypomina sobie, kiedy w jej placówce pojawił się nowy pracownik
Pracownica pocztowego okienka zdradza, że stara się dyskretnie wypytać starsze osoby, które nagle robią duże przekazy pieniężne, by uchronić je przed oszustwem. Czasem prowadzi to do konfliktów
Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu 

Ludzi na poczcie można podzielić na dwa typy. Pierwszy przychodzi od święta, gdy musi odebrać paczkę albo pismo z urzędu. Drugi jest stałym bywalcem, a poczta to dla niego dużo więcej niż tylko przesyłki. Pierwszy nerwowo przestępuje z nogi na nogę i mieli przekleństwa pod nosem. Drugi czeka ze stoickim spokojem i nie spieszy się, gdy wreszcie nadejdzie jego kolej — podnosząc jeszcze ciśnienie typowi pierwszemu.

Nie jest tajemnicą, że dwa typy mają wiele wspólnego z wiekiem.

— Młodzi klienci chcą być obsłużeni szybko. To się dla nich liczy. Wiedzą, po co przyszli i nie chcą, żeby im zawracać głowę czymś dodatkowym — mówi Onetowi Anna*, która na poczcie pracuje od 20 lat. W tym 18 lat na pierwszej linii, czyli "na okienku".

— Starsze osoby są inne. Przychodzą, owszem, załatwić jakąś sprawę, ale jesteśmy też dla nich doradcami, wsparciem w ich problemach. Pomagamy im wypełniać druki, robimy za nich pewne rzeczy — dodaje. "Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy"

Starsi ludzie chcą też pogadać. Często są samotni. Pracownicy poczty muszą znaleźć dla nich czas. — Nie chodzi o wdawanie się w jakieś plotki, ale wymienienie tych dwóch, trzech zdań. Zapytanie "pani Krysiu, jak się pani dziś miewa?", albo "dalej panią boli to kolano?". Oni wtedy od razu się lepiej czują. I dlatego też do nas przychodzą. To co innego niż w zimnym banku, gdzie pewnie nawet wewnętrzne standardy nie pozwalają na wchodzenie w takie rozmowy — zaznacza Anna.

Poczta jest jednak również dla wielu osób właśnie bankiem albo ubezpieczycielem. Starsi — choć nie tylko — często mają konta w Banku Pocztowym. Przychodzą do placówki, żeby je obsłużyć, wykonać przelew, czy wypłacić pieniądze.

— Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. To nie są rzeczy, które się załatwi w minutę, jak niektórzy by chcieli — opowiada nam pracownica poczty. — "Ja sobie paczkę nadam w paczkomacie w 20 sekund", takie zdania słyszę czasem od sfrustrowanych klientów. Świetnie, ale poczta robi wiele innych rzeczy. Jak przyjdzie klient w sprawie bankowej, zajmuje to 15-20 minut. A kolejka rośnie i zaczynają się nerwy.

— Niektórym da się wytłumaczyć, jaka jest sytuacja. Innym nie. "A bo wy jesteście komuną, powinni was zamknąć" — mówią. Słyszymy to szczególnie od młodych osób, które chciałyby wszystko szybko załatwić. Awanturują się, mówią: "tu nikt nie pracuje, proszę iść po kierownika". I wtedy musimy iść po kierowniczkę, ona musi przyjść i wyjaśniać, że nie ma ludzi do pracy. A kolejka tylko rośnie — mówi Anna. Coraz więcej pustych okienek. A ma być jeszcze gorzej

Ręce do pracy faktycznie są problemem. Jeszcze w 2019 r. Poczta Polska zatrudniała 81 tys. osób. Dziś jest są to tylko 63 tys. A wkrótce ma być ich jeszcze mniej.

Nowy prezes państwowej spółki Sebastian Mikosz podkreśla, że sytuacja finansowa poczty jest dramatyczna. I zapowiada redukcję zatrudnienia. Wakaty po odchodzących pracownikach mają nie być zapełniane. Możliwe są też masowe zwolnienia grupowe. Związki zawodowe ostrzegają, że do końca roku w poczcie może ubyć nawet 10 tys. etatów.

— Bardzo źle się dzieje. Nowy prezes chce całkowicie przekształcić pocztę — mówił niedawno w rozmowie z dziennikarką Onetu Dianą Wawrzusiszyn przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej Piotr Saugut. Związkowcy w połowie maja przeprowadzili strajk. Na razie ostrzegawczy. Biorące w nim udział placówki nie obsługiwały klientów od 8 do 10 rano.

Proces zwijania poczty rozpoczął się jednak już wcześniej. Anna nie może sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz w jej placówce zaczęła pracę nowa osoba. — Może pięć, może 10 lat temu — zastanawia się.

— Jest nas coraz mniej, bo nie ma zgody na zawieranie nowych umów. Kiedy ktoś idzie na emeryturę albo się zwalania, nie zatrudnia się nikogo w to miejsce. Jest zakaz. Umowy na czas określony też nie są przedłużane. Przez to mamy prawdziwy problem z układaniem grafików. Coraz trudniej wziąć urlop, coraz trudniej coś sobie zaplanować.

Anna pracuje w placówce w małym miasteczku na Śląsku. Kiedyś była czynna od 7 do 19. Teraz, z powodu kadrowych braków — tylko od 8.30 do 17.

— Przez te 20 lat nie widzę, żebym miała mniej roboty. Może część rzeczy nie wpisuje się już ręcznie na papier, tylko do komputera, ale przecież to też ktoś musi zrobić — tłumaczy.

— Nie widzę też, żeby było mniej klientów — dodaje. — A liczba okienek jest mniejsza. I jeszcze jedno. Założenie konta, wzięcie kredytu, wybranie ubezpieczenia, wymaga pewnej intymności, spokojnej rozmowy. Kiedy otwarte jest jedno okienko, a za klientem biorącym kredyt stoi kolejka 10 denerwujących się osób, to przecież nie może być o tym mowy. Poniżej płacy minimalnej

Dla Anny praca na poczcie jest pierwszą i jedyną w życiu. Zaczęła, gdy miała 22 lata. Właśnie skończyła studium ekonomiczne i rozglądała się za pracą na wakacje. Do poczty miała przyjść tylko na trzy miesiące.

— Co mnie zatrzymało? Przede wszystkim współpracownicy — mówi 20 lat później. — Poczta to są ludzie i pokochałam tę atmosferę. Miałam szczęście, że w urzędzie, do którego trafiłam, nie jesteśmy numerem kadrowym, tylko kimś ważnym dla naszych bezpośrednich przełożonych. Nasza szefowa mówi, że auto bez kierownicy jeszcze chwilę pojedzie, ale bez kół nie da rady.

I gorzko dodaje, że na poczcie "pracuje się dla ludzi, bo przecież nie dla tych 4 tys. 023 zł". Tyle wynosi podstawa wynagrodzenia brutto Anny i jej koleżanek z placówki. To mniej niż płaca minimalna. Do ustawowego minimum pracownicy poczty dociągają premią (300 zł brutto) przyznawaną za niechorowanie i wysoką jakość pracy. Na rękę wychodzi w sumie niewiele ponad 3 tys. zł.

Jak mówią związkowcy, w Poczcie Polskiej kwotę poniżej płacy minimalnej ma zapisaną w umowie 80 proc. pracowników.

— Premia za wysoką jakość traci w tej sytuacji sens. Bo pracownik i tak musi ją dostać, żeby dobić do płacy minimalnej — tłumaczy Onetowi przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty Robert Czyż. Jak dodaje, zjeżdżanie płac poniżej minimalnej zaczęło się ok. 2020 r. Jego związek od dawna domaga się podwyżek w wysokości 1000 zł brutto, ale zarząd nie chce o tym słyszeć.

— Ludzie czasem się śmieją, że zarabiam jakieś marne grosze. Ale ja jestem dumna z tego, że jestem pocztowcem — mówi nam Anna.

Czytaj także: Pocztowcy grożą strajkiem generalnym. "Nie mamy szczęścia do prezesów" Awantury o awiza w skrzynkach

Szczególnie cieszy ją, gdy uda się dobrze doradzić klientowi. Podpowiedzieć z terminem płatności, czy sposobem załatwienia urzędowej sprawy. Albo ustrzec przed oszustwem.

— Staramy się tego pilnować. Szczególnie kiedy starsza osoba chce przesłać większą kwotę. Dyskretnie pytamy, czy wie, na co idą te pieniądze — tłumaczy Anna.

Przypomina sobie jeden przypadek. Pewna kobieta, która regularnie przychodziła do jej placówki, zaczęła wysyłać spore sumy do Azji. — Za którymś razem spytałam ją, komu to wpłaca. Okazało się, że poznała na portalu społecznościowym pana z zagranicy. Pisał jej, że bardzo potrzebuje tych pieniędzy. Zaczęłam dopytywać, czy jest tego pewna. Obruszyła się. "A co to panią interesuje", odwróciła się na pięcie i wyszła — relacjonuje.

— Za dwa tygodnie przyszła znowu z pytaniem, czy może te przekazy wycofać. Nasza rozmowa dała jej do myślenia i zgłosiła się na policję. Spóźnioną, ale jednak satysfakcję, miałyśmy — dodaje.

Pytamy też o sprawę dla pocztowców trudniejszą, czyli awiza. Czy rzeczywiście listonosze zostawiają je w skrzynkach, nawet nie próbując doręczyć listu osobiście? — Bzdura. W naszym urzędzie na pewno to się nie dzieje — odpowiada Anna.

— Bywa, że przychodzi klient do okienka i krzyczy: "cały dzień byłem w domu, a listonosz zostawił awizo". No dobrze, biorę telefon i dzwonię do listonoszki. "Ale ja tam byłam o 12, dzwoniłam, stałam pod drzwiami". Powtarzam klientowi, a on na to: "aaa faktycznie, bo ja wtedy zszedłem do piwnicy". Albo jakaś pani akurat brała prysznic i nie słyszała dzwonka do drzwi — wspomina sytuacje przy okienku.

— Jeszcze inny klient przyszedł z awanturą, że listonosz mu wszystko awizuje. Zaczęłam dopytywać. Okazało się, że w swoim nowym domu nie ma przy płocie domofonu. Za to ma tabliczkę "uwaga, zły pies". No to nic dziwnego, że listonosz nie chce ryzykować. Listonosz pierwszej pomocy

Rozwój firm kurierskich, paczkomatowy boom i problemy finansowe Poczty Polskiej sprawiają, że w ostatnich tygodniach pojawia się coraz więcej pytań o jej przyszłość. Słychać nawet głosy, że cała instytucja to przeżytek i równie dobrze możemy sobie poradzić bez niej.

— Niech pan sobie wyobrazi, że nagle wyłączają prąd i internet. Mamy wojnę za naszą granicą, różne rzeczy mogą nas spotkać. Jak ludzie mieliby się wtedy komunikować? A gdyby przyszło do akcji mobilizacyjnej, kto doręczy karty mobilizacyjne? — pyta Anna.

— Nie zapominajmy, że listonosze doręczają wielu ludziom renty i emerytury — dodaje. — Nie możemy od wszystkich wymagać zakładania konta. Niejeden emeryt nie wie nawet, jak wygląda karta bankomatowa. Może inaczej jest w dużych miastach, ale ludzie na wsi musieliby jechać 15 albo 20 kilometrów do bankomatu, żeby sobie te pieniądze pobrać.

Anna zwraca też uwagę, że niektóre starsze osoby nie mają przy sobie rodziny. Potrzebują pomocy z opłaceniem rachunków, załatwieniem różnych formalnych spraw. Dostają ją właśnie na poczcie. A listonosze mogą im nawet uratować życie.

— Jedzie dostarczyć emeryturę, nikt nie otwiera. Zaniepokojony jedzie drugi raz i okazuje się, że ktoś leży nieprzytomny z udarem. Mieliśmy wiele takich sytuacji — zaznacza.

— Musimy istnieć, choćby właśnie z tego względu społecznego. Listonosze są potrzebni i my, w okienkach też jesteśmy potrzebni. Nie wyobrażam sobie Polski bez poczty.

18
4
submitted 1 month ago by [email protected] to c/[email protected]

Na poznańskiej Wildzie.

Sprawa pojawiła się jako jeden z wątków poruszanych na facebookowej Nieformalnej Grupie Wildeckiej. Jacek, jeden z mieszkańców Wildy napisał, że dowiedział się o planowanym przeniesieniu listonosza Tomasza w inny rejon. - Pracuje tu już ponad 17 lat. Jest lubiany i szanowany. Solidny, uprzejmy, pomocny i punktualny. Nic nie stanowi dla niego problemu. Mam nadzieję, że ktoś kto podjął decyzję o jego przeniesieniu przeczyta ten tekst i przemyśli swoją decyzję. Listonosz to bowiem nie tylko doręczyciel poczty. To ktoś pomiędzy lekarzem a powiernikiem. To ktoś na kogo się czeka. To ktoś z kim, szczególnie osoby starsze i samotne mogą choć przez chwilę porozmawiać. To ktoś, kto dla wielu staje się łącznikiem ze światem zewnętrznym - pisze. - Nie należy również zapominać, że listonosz poznaje zwyczaje mieszkańców swojego rejonu. Im dłużej w nim pracuje tym staje się skuteczniejszy. Ergo, tym lepszym jest przedstawicielem Poczty Polskiej. Poddaję to pod rozwagę decydentowi z UP nr.5 i żywię nadzieję, że zweryfikuje swoją decyzję. Dla dobra Poczty Polskiej, Pana Tomka i nas wszystkich, mieszkańców jego rejonu - dodaje.

Pod postem pojawiło się już ponad 200 reakcji i ponad 70 komentarzy. W wielu z nich można przeczytać, że pan Tomek faktycznie jest bardzo lubiany w swoim rejonie. Internauci zwracają uwagę, że nie jest to jedyna przenoszona osoba - Poczta Polska ma obecnie reorganizować rejony i taki los ma spotkać także innych pracowników dostarczających listy.

Mieszkańcy przygotowali petycję do Poczty Polskiej z prośbą o to, by pan Tomek został w swoim aktualnym rejonie. Można ją podpisać TUTAJ. W jednym z punktów na Wildzie jest też papierowa wersja petycji (na Rynku Wildeckim u Pana z garnkami i kocami - jak poinformowano na FB).

19
3
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3605234

Tzw. wydolność, czyli udział wydatków opłacony z bieżąco wpływającej składki, osiągnął historycznie wysoki poziom - 85,5 proc. Jak wynika z danych ZUS, w tym okresie wpłynęło 85 mld zł ze składki, czyli blisko 10 mld zł więcej niż rok wcześniej. To wzrost o blisko 14 proc.

Jak wynika z danych ZUS, w ogólnej liczbie ubezpieczonych 7 proc. osób miało obywatelstwo inne niż polskie i na koniec marca zarejestrowanych było ponad 1 mln 138 tys. obcokrajowców, co oznacza wzrost o 6 proc. rok do roku. W liczbie tej 59 proc. osób było pracownikami, a ponad 36 proc. wykonywało pracę na podstawie umowy zlecenia lub umowy agencyjnej. Pozostali byli objęci innymi formami zatrudnienia.

Najliczniejszą grupą obcokrajowców stanowią Ukraińcy: mowa o 762 tys. osób, co stanowi 67 proc. obcokrajowców zarejestrowanych w ZUS. Na drugim miejscu są Białorusini - 131 tys. osób.

20
10
submitted 2 months ago* (last edited 2 months ago) by [email protected] to c/[email protected]

Polska gospodarka będzie rosła w ciągu najbliższych czterech lat o więcej niż 3,2 proc. rocznie - przewidują eksperci makroekonomiczni pytani przez Europejski Kongres Finansowy. To dobre prognozy, ale wzrost będzie oparty na konsumpcji, a inwestycje będą hamowane przez inflację i wysokie stopy procentowe. Boleśnie odczujemy brak rąk do pracy - mówi w wywiadzie Marta Penczar, dyrektor ośrodka badawczego EKF Research.

21
6
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]

Liczba cudzoziemców wykonujących w Polsce pracę w końcu grudnia wyniosła 1015,1 tys. osób. To o 4,2 proc. więcej rdr. Najwięcej nowych pracowników przyjeżdża do naszego kraju z Filipin i Indii.

GUS podaje, że w 2023 roku liczba obywateli Filipin wykonujących pracę zwiększyła się o blisko 40 proc. (2,7 tys. osób), wśród obywateli Indii o ponad 23 proc. (3,6 tys. osób), a wśród obywateli Białorusi – o 14,7 proc. (14,9 tys. osób).

22
5
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]

Pracodawcy płaczą, że przez podniesienie stawki minimalnej oferowane przez nich żenujące pensje wyglądają żenująco.

23
8
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]
24
5
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]
25
7
submitted 2 months ago by [email protected] to c/[email protected]
view more: next ›

pracownicze

310 readers
1 users here now

wszystko co związane z zatrudnieniem

founded 4 years ago
MODERATORS