Waham się co o tym myśleć... Z jednej strony to fajnie że będziemy mieć polskie super-bohaterki, a z drugiej już czuję jak konserwy będą płakać że oborze feminis itp., podczas gdy to jest jakiś tam pierwszy krok w odczarowywaniu. Marzę o filmie pokazującym zwykłe solidarne kobiety zmieniające wspólnie świat dzięki odwadze i współpracy, bez tego głupiego kultu wybitnej i jednostki.
Trochę wyobrażam sobie, że film Siostrzeństwo świętej sauny jest czymś takim: pokazaniem, że istotna jest wspólnota a nie jakieś super-moce. Ale nie obejrzałem go jeszcze więc mogę być w błędzie. :)