Nosił wilk razy kilka

51 readers
0 users here now

stay tuned!

founded 2 years ago
MODERATORS
1
 
 

Zaprawdę opozycję tę skrajna prawica w paczce chipsów wylosowała. Bardziej nieudolnych polityków, tak łasych na kasę i stołki, tak wycierających sobie gęby "demokracją", "pluralizmem" czy "praworządnością" nie mogła sobie wymarzyć.


We wtorek, 24 stycznia, w Poznaniu głosowana będzie uchwała "krajobrazowa". De facto jest to jedno wielkie zezwolenie na zawłaszczanie przestrzeni miasta przez MTP, czyli spółkę prawa handlowego. Nie, nie miejską. Przez spółkę, która będzie miała monopol na przestrzeń reklamową. Znikną słupy ogłoszeniowe dla mieszkanek i mieszkańców, a jeden cymbał z drugim i trzecim nie widzą w ogóle konieczności ukarania właścicieli nielegalnych reklam. To ciężkie miliony publicznej kasy!


Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w końcu to KO rządzi miastem, więc kto naturalnie jest w opozycji do nich? No właśnie. Zapytacie: a ruchy miejskie, może lewica? Odpowiadamy - otóż nie!

Radna Owsianna z Lewicy w czasie obrad komisji była na zagranicznych wakacjach, radni KO głosowali za tym bublem, część KO czy "niezależnych" z "ruchów miejskich" się wstrzymała...

W ostatnim etapie konsultacji społecznych złożono aż 110 uwag. Wiecie, ile z nich uwzględniono? ZERO. Żadnego czekania na ostateczne papiery z NIK, żadnego rozliczania dotychczasowych reklam. Lakoniczne stwierdzenia, że "uchwała nie jest pisana pod MTP" brzmią co najmniej śmiesznie.

No i siłą rzeczy zrobił się młyn na propagandową wodę PiS-u, "reżimówek" typu Radio Poznań czy TVP, a "wolne media" przycichły. To patologiczna sytuacja.


Zwłaszcza dla lewicy sytuacja w Poznaniu to szansa na pokazanie się, na zaznaczenie przywiązania (chyba że go brak) do głosów mieszkanek i mieszkańców, to są darmowe punkty, po które wystarczy się schylić. Przecież patologiczne nawarstwienie remontów, niegospodarność władz czy jej aroganckie podejście aż się prosi o kampanię wychodzącą naprzeciw zmęczonym, wkurzonym ludziom.

A tu klops. Lewica nie jest zainteresowana Poznaniem, nie jest zainteresowana tym, co dzieje się z rynkiem patoreklamy w mieście, nie jest zainteresowana zasiadywaniem działek przez słupy czy odrzucaniem głosów ludzi tu mieszkających.

I tę sytuację wykorzystują politycy skrajnej prawicy (nazywajmy rzeczy po imieniu) czy wręcz faszyści ubrani w dziennikarskie piórka. Oczywiście, że mają w tym swój brudny interes, bo chodzi o dowalanie "postępowej" KO i pchanie polityków PiS jako tych dobrych, ale przy braku silnych głosów krytyki z innych skrzydeł siłą rzeczy monopolizują temat, jeśli chodzi o politykę. I to jest koszmar.

Lewica po prostu oddaje pole tym, którzy depczą po godności i prawach tak wielu z nas. I nie budzi to w nikim przy stołkach głębszej refleksji. Bo kto miałby się zreflektować, może prezes ZKZL, który portierkom i portierom wisi grubo ponad 200 tys. złotych zaległych pensji?


Osoby mieszkające w Poznaniu zwyczajnie nie zasługują, by być tematem dla prawicowej tuby propagandowej. Naprawdę gówno nas obchodzi, że AMS to "wydawca Gazety Wyborczej", waszej ulubionej chyba, sądząc po tym, ile czasu skrajna prawica jej poświęca. Temat przestrzeni i jej monopolizacja przez MTP i AMS powinien być wzięty na poważnie przez siły lewicowe, bo z każdym takim tematem, gdzie się odpuszcza, wpychają się faszole. I potem próbują budować na tym "wiarygodność", bo "punktują nadużycia władzy". A potem jako "wiarygodni" będą szczuli na mniejszości i grupy dyskryminowane.

Tu chodzi o naszą wspólną przestrzeń życiową, o nasze miasto, o nasze fyrtle. Tego się po prostu faszolkom za bezcen nie oddaje. Nie po to były piękne napisy pod adresem TVP, Radia Poznań i pewnego dziennikarza, żeby teraz pozwalać im na budowanie wizerunku na krzywdzie całego miasta.

2
 
 

Powiedzieć, że w Poznaniu odwala się srogi szajs, to jak nic nie powiedzieć.

Może mało atrakcyjnie zabrzmi dla osoby czytającej, zaprzątniętej własnymi problemami (rosnącymi cenami, pensją stojącą w miejscu, podwyższanym czynszem) to, że Poznań - jak wiele polskich miast rządzonych przez tzw. opozycję, jest prywatnym folwarkiem. Raz na kilka lat łaskawie pozwala nam się zagłosować na jakiegoś bogatego typa lub bogatą typiarę, wybranych poza naszym zasięgiem. I na tym koniec.

Nic dziwnego - mamy swoje problemy, polityczki i politycy kradną, nic nowego pod tym styczniowym, zdecydowanie zbyt gorącym słońcem. Bo co niby możemy zmienić?

Tej, poznanianko, poznaniaku, osobo mieszkająca w tym mieście. A jeśli powiemy Ci, że to, co odwalają chociażby wyżej wymienione persony, to realne pieniądze przeciekające przez palce?

Gołek, Jaśkowiak, Pieniążczak, Kobierski. To tylko niektóre z nazwisk uwikłanych w karuzelę stołkową toczącą się przez różne miasta Polski. Są tu także osoby odpowiedzialne za to, co dzieje się w mieście.

Nie wiesz, o co chodzi w aferze z "uchwałą krajobrazową"? Nie ogarniasz tych liczb, które są realnym sianem przepuszczanym dobrowolnie (!) przez miasto?

To możliwość podwyższenia marnych pensji przedszkolankom, motorniczym, kierowczyniom, personelowi w Urzędzie Miasta czy ludziom utrzymujących bimby i autobusy w stanie używalności.

Pieniądze na podwyżki są. Tylko nie w tych kieszeniach, co trzeba.

Jesteś codziennie okradan_ i wmawiają Ci, że "nie ma pieniędzy".

Opozycja? Albo siedzi w kieszeniach kumpli i spółek, albo siedzi cicho. A faszole i partia rządząca krajem próbują robić z tematu trampolinę wyborczą.

Nie jesteśmy waszym folwarkiem, waszą kampanią, nośnym tematem dla jakiegoś naziola z MW. Jesteśmy ludźmi okradanymi przez miasto.

"Dobra, ale co ja mogę z tym zrobić? Wybory raz na parę lat..."

Słuchaj, umówmy się tak. Kiedy następnym razem będą strajkować ludzie z budżetówki, z MPK, z Urzędu Miasta, z przedszkoli - idź ich wesprzyj. Weź jakiś transparent, nawet głupią kartkę A4. Może gwizdek, trąbkę, co tam masz. Przypomnij o tym, że te pieniądze są, tylko przepuszczane przez bogoli na stołkach. Idą na jaśkowiakowe reklamy, na promowanie Poznańskich Inwestycji Miejskich czy na blokowanie ludzi w socialach. Są w nieściąganych karach za nielegalne reklamy.

Nie możesz przyjść? Udostępniaj informacje o protestach, namawiaj znajomych na pójście.

Czy jedna osoba może zrobić dużo hałasu? To zależy. A dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt?

Wspierajmy się, gdy jedna grupa strajkuje. Wspierajmy ludzi czekających na zaległe pensje, na zasłużone podwyżki. Jak się jeden do drugiego dupą odwróci, to będziemy okradane zawsze. O to chodzi władzy - każdej! - by nas skłócać. Bo jak motornicza stanie za portierem, portierka za przedszkolanką, przedszkolanka za urzędnikiem robiącym za marny grosz - nagle jest nas więcej, jesteśmy silniejsze, bardziej słyszalni.

Po piękne odkrywanie burdelu w Poznaniu wpadajcie do Gemeli poznańskiej i Poznaniatora. Nie, to nie jest czarna magia, tylko schludnie i jasno opisywany cholerny kryminał, jaki się w tym mieście dzieje.

I serio, wspierajmy się w tym szalonym czasie. Bo nikt za nas tego nie zrobi, a już nie pewno banda bogoli upasiona na naszych portfelach.

3
 
 

Joanna Zajchowska wykonała kawał dobrej roboty, pisząc ten artykuł. Chylimy czoła przed wszystkimi osobami, które odważyły się opowiedzieć o swoich doświadczeniach z Jakubem Wilczyńskim, myślami jesteśmy ze wszystkimi jego ofiarami.

Tygodnie mozolnej i cichej pracy ludzi zaangażowanych w pomoc pokrzywdzonym zaowocowały artykułem, lecz na tym nie koniec!

Jeśli został_ś poszkodowan_ przez Wilczyńskiego, to możesz napisać zarówno do Grzegorza Janoszki, jak i na bezpiecznego maila Kolektywu PyRA, który udostępnia swoje zasoby dla sprawy: [email protected] - tu Twoje doświadczenia są bezpieczne!

A patoprzedsiębiorcy przypominamy - nosił wilk razy kilka... 🐈‍⬛

4
 
 

Kolejne historie osób pokrzywdzonych przez firmę Jakuba Wilczyńskiego i przez niego samego. Link do pierwszych 3 relacji i krótkiego wprowadzenia w komentarzu.


Katarzyna: To czas na moją historię. Na początku: obiecywanie złotych gór. Dobre pieniądze, szybko umowa o pracę, darmowe wejściówki do innych lokali, zniżki na barach we wszystkich punktach należących do niego (niego z małej litery? A No tak, bo żeby napisać wielką trzeba sobie zasłużyć na szacunek). Do tego wszystko pod wielkimi hasłami tolerancji, walki o równość, pod przykrywką tęczowej flagi (nie)sprawiedliwości. Zaczęłam pracę w jednym z poznańskich lokali (na swoje nieszczęście), w których JW przebywał najczęściej. Jak tylko przekraczał próg drzwi, wszyscy stawali na rzęsach, a dookoła unosiła się atmosfera ciągłej paniki. Nie bez powodu. Z równowagi potrafiło go wyprowadzić dosłownie wszystko. Od złego koloru serwetek na stołach, po za małe utargi (bo przecież wiadomo, że to wina obsługi). W tym lokalu przepracowałam rok. Naoglądałam się spotkań mocno zakrapianych alkoholem (częściej można go było widzieć pod wpływem wszelkiego rodzaju środków odurzających, niż bez, jednak ciężko stwierdzić co było gorsze), mocno krzywdzących i mobbingujących tekstów oraz zachowań (jakbyś pokazała cycki, to miałabyś większe napiwki; jakieś klepanie po tyłku jako forma zaczepki), rzucania talerzami, szklankami czy butelkami, generalnie agresji słownej i fizycznej. Po roku czasu zostałam przeniesiona na inne miejsce (typowe zachowanie: najpierw zwolnił całą ekipę jednego miejsca, na szybko kompletował zespół, który miał mu ratować dupę). Ucieszyłam się, że będę miała mniejszą styczność z JW. Ach w jak wielkim błędzie wtedy byłam. Postawił mnie na stanowisku powiedzmy ‚zarządzającym’ i dopiero wtedy się zaczęło. Ciągle pretensje, wyrzuty, krzyki, groźby zwolnieniem z pracy (jakim zwolnieniem, skoro umowa nie istniała, o czym dowiedziałam się przy rozliczaniu PITu). Na towar trzeba było sobie samemu uzbierać lub wykładać z własnej kieszeni. Ciagle wizyty w ‚biurze’ u księgowych z żądaniem pieniędzy. Wypłaty? Albo uzbierasz sobie sama, albo nie będzie, jakoś się z tego wytłumaczysz. Czara goryczy się przelała, gdy przy wymyślaniu nowego pomysłu i nowego menu rzucił we mnie talerzem z jedzeniem. Powiedziałam, że rezygnuje, koniec, nie dźwignę więcej psychicznie. Więc co? Zakazy wstępu do wszystkich lokali, zakaz wejścia do miejsca pracy, żeby zabrać swoje rzeczy (ha! Nawet laptopa prywatnego, który robił za służbowy), stawianie ochrony w drzwiach, kiedy próbowałam odzyskać swoje rzeczy oraz ciężko zarobione pieniądze (bo przecież musiałam być na stanowisku 24h na dobę). Na wypłatę czekałam około 3 miesięcy. Oczywiście pan JW nie odbierał telefonów, w pewnym momencie zablokował nawet numer, żeby go nie nękać. Jest mi strasznie, strasznie przykro, że ktoś taki, ktoś kto nawołuje o tolerancje, szacunek i pilnowanie praw społeczności LGBT+, jest tak bardzo okrutnym i pozbawionym jakiejkolwiek empatii i szacunku potworem (nie człowiekiem, bo człowiekiem przestał być już dawno). Alkohol, narkotyki, kolesiostwo, agresja, mobbing. To są główne określenia, które można przypisać do pracodawcy jakim jest JW. I ciągły, ciągły strach. O swoją posadę, pieniądze i bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że dosięgnie go ręka sprawiedliwości i niezmiernie cieszę się, że ludzie w końcu zaczynają mówić, i że całe przysłowiowe szambo w końcu się wylało.


Agnieszka:
"Ach, jak wszyscy to i ja opowiem o swojej krótkiej współpracy z Kubą (i tym cudownym wypłacaniem pieniędzy na czas), oraz incydencie w HAHu podczas organizowanej przeze mnie i Psychedelic Cult imprezy psytrance.

  1. Zostałam poproszona wraz z moim kolektywem o udekorowane części Plaży Wilda. Po dwóch tygodniach dekoracje były już gotowe i na miejscu, a w planach mieliśmy również kolejne projekty. No i przyszła kolej płatności, które jak w załączonych poniżej skrinach [skriny, o których mowa wrzuciłem w komentarze – przyp. GJ] jakimś cudem nie mogły dojść do skutku przez ponad miesiąc! Kuba umawia się ze mną w biurze na konkretną godzinę, po czym nie zjawia się bez słowa, a później się dowiaduję, że nawet nie było go w Poznaniu... Tak samo umówił mnie rzekomo do Factory Idea do kobiety, która wypłaca pieniądze (Agnieszka) na dzień i godzinę, w której ona nigdy tam nie pracowała (to powiedział mi inny pracownik w biurze, kiedy do niego przyszłam). Jest to kompletny brak szacunku do cudzego czasu. I sorry, ale naprawdę jak człowiek wkłada swój prywatny hajs i czas w coś, dla kogoś, to to minimum powinno być chociaż szczerze napisać “ej sory, nie mam siana będzie za tydzień / dwa", naprawdę zrozumiałabym to, a nie latała jak debil na nieistniejące spotkania po odbiór hajsu.
  2. Fakt, że to nie Kuba, ale incydent w HAHu na organizowanej przeze mnie i kolektyw Psychedelic Cult imprezie. Event był na dwóch salach (Pandemonium i Gimela), grało 8 DJ sety po dwie godziny. Nagle przybiega do mnie dziewczyna jednego z ostatnich grających, mówiąc, że ktoś każe DJowi przestać grać i na niego krzyczy. Idę tam i spotykam najebanego typa, z którym nigdy wcześniej w HAHu nie miałam do czynienia (a to nie był nasz pierwszy event). Pytam o co chodzi. On do mnie, że mam w tej chwili wyłączyć muzykę. To moim pierwszym pytaniem było "kim jesteś?". "Nie powinno cię obchodzić kim jestem, jak mówię, że masz wyłączać to wyłączaj" mówione już agresywnym krzykiem. Powiedziałam, że muzyki nie wyłączę, bo dogadane mamy do 6:00 z menagerem jak ostatnio. Leciały w moją stronę kurwowania, krzyki i groźby odłączenia kabli. Z mojej strony pytanie o imię i stanowisko tej osoby w HAHu, padło przez całą kłótnię chyba z 15 razy, za każdym razem bez odpowiedzi z coraz większą agresją. Mówiłam, że muzykę wyłączę, jeśli przyjdzie mi to powiedzieć menager i nie będzie problemu. Czekaliśmy na niego ponad 20 minut. W międzyczasie cały czas słyszałam, że "za kogo ty się gowniaro uważasz etc". Sama na końcu naprawdę przestałam być miła, bo nerwy mi już puściły, uczulenie mam na najebanych drących się na mnie typów. Ostatecznie przyszedł menager i dopiero przy nim ów mężczyzna raczył mi powiedzieć jak ma na imię i że jest właścicielem czy też udziałowcem, a nie chciał mi mówić, bo nie lubi się tym dzielić... WTF. Później raz miałam okazję widzieć go za biurkiem w biurze. Takie to jest traktowanie pracowników i ludzi. Nie dziw się, że czara goryczy w internecie się przelała, jak sobie swoimi pracownikami podcierasz dupę i dbasz tylko o siebie. Ludzie mają dosyć być traktowani jak szmaty".

Maeva:
“Brokatowe Damy dostały hajs za swój klip nagrywany w 2019 jakieś dwa miesiące temu, czyli w sumie po trzech latach czekania, tłumaczeń, odsyłania nas, ignorowania wiadomości itd. :))) Dopiero kiedy sprawa poszła do kogoś innego niż Kuba, hajs się nagle znalazł w dwa dni 🤠Argumentem zastoju była oczywiście pandemia, ale nie oszukujmy się, wyglądało to jakby próbowano przeczekać aż sprawa się przedawni i zapomnimy jaka była między nami umowa. Te pieniądze to dla HaHu waciki, nam zdołały opłacić w 85% miks i mastering płyty. Zresztą nasza osoba frontmańska latami była przez HaH najzwyczajniej jxbana na hajs i manipulowana, z czego wciąż wychodzi do tej pory. W międzyczasie zdążyli założyć label i wydają jakąś niskiej jakości porutę, na co oczywiście też pieniądze się znajdują.
Więc ani przez sekundę nie jestem w stanie wątpić w to, że osoby pracownicze nie dostawały pieniędzy, nieważne ile akapitów szanowny pan prezes naplecie”.


Agnieszka:
"Moja przyjaciółka została bezpodstawnie zwolniona z krzykiem za rzekome picie w pracy (ona nie pije) i niekasowanie przyjaciół za alkohol (mnie nawet kasowała bez zniżki, swoją najlepsza przyjaciółkę). Kuba wydarł się na nią tak, że wybiegła z płaczem".


Niektóre imiona relacjonujących zostały zmienione. Na załączonym skrinie usilne, daremne prośby byłej pracownicy o zwrot zaległych pieniędzy. Osoby poszkodowane, które czują, że potrzebują się skonsultować, pogadać, potrzebują porady, czy chcą utworzyć pismo do odpowiednich instytucji mogą pisać na mail: [email protected].

5
 
 

Grzegorz Janoszka, aktywista i działacz na rzecz praw pracowniczych, zbiera historię osób pracujących w lokalach Jakuba Wilczyńskiego, czyli nie tylko w klubach sieci HAH, lecz także w poznańskiej gastronomii.

Pierwsza część jego reportażu o warunkach pracy w lokalach Wilczyńskiego, w którym oddaje w większości głos osobom zatrudnionym w "Imperium HAH", okraszona jest także zarysem sytuacji oraz "głosówką", czyli wiadomością głosową od Wilczyńskiego do pracowników.

Wilczyński, samozwańczy obrońca i sojusznik społeczności LGBT+ oskarża pracujące osoby o "ociotowanie lokalu".

Całość dostępna jest na profilu Grzegorza Janoszki: https://www.facebook.com/yanoshka/posts/pfbid02xuN1yNuDoEkJydWcc7K8J3KxvKdL1CzCi4VtMptc2MXTqSc3CKSWDy5TwkqEmAvql